CISI BOHATEROWIE SKARYSZEWA
Minął coroczny Jarmark Skaryszewski nazywany Świętem Koni. W rzeczywistości to festiwal cierpienia i tragedii tych zwierząt. Jak co roku kontrolowaliśmy na miejscu sytuację. Przygotowujemy podsumowanie „Wstępów” i cały czas kołaczą nam w głowie historię zwykłych ludzi, którzy przybywają do Skaryszewa i ratują konie.
Najczęściej po raz pierwszy widzą tak dużą ilość zwierząt na raz, nigdy wcześniej nie byli na żadnych spędach. Część z nich nie ma dużego doświadczenia z końmi. Wiedzeni odruchem serca przyjeżdżają i starają się zmienić los koni. To Ci cisi bohaterowie są jedynym pięknem targu. Idealiści, którzy wierzą w zmiany, dążą do nich i pomagają najlepiej jak potrafią. Oni są nadzieją, że praca organizacji, czas i presja społeczna w końcu doprowadzą do rewolucji. Udowadniają, że jest w nas siła.
W Skaryszewie spotkaliśmy ludzi, którzy nawet mimo fizycznych niepełnosprawności swoją obecnością pokazują, że społeczeństwo nie zgadza się na złe traktowanie koni. Osoby, które poświęcają kilka dni by dotrzeć na jarmark, obserwują sytuację na miejscu, zgłaszają nieprawidłowości służbom i inspektorom. Młodzi i starsi. Aktywiści, którzy starają się ocalić choć jedno życie. W tym roku ponownie ich wspieraliśmy: dobry słowem, poradą, niekiedy chroniąc przed agresją tłumu. Kolejny raz poznaliśmy wspaniałe jednostki. Razem walczyliśmy o życie koni.
Skaryszew 2018 to Monika i jej ocalona klacz – Królowa. Monika przyjechał do Skaryszewa w odpowiedzi na internetowe apele. Nie posiada swoich koni, nie jest związana z jeździectwem. Po prostu kocha zwierzęta. Znalazła miejsce w zaprzyjaźnionej stajni, transport, zapakowała do kieszeni oszczędności i w nocy 18 lutego stanęła na skaryszewskim targu. Prawie od razu podjęła decyzję, którego konia ratuje. Handlarze wprowadzili na targ bardzo zniszczoną klacz: wychudzoną, brudną, silnie przeziębioną. Szybka transakcja i obietnica „Malutka, już wszystko będzie dobrze, mam Cię”.
Jednak rzeczywistość targu potrafi przytłoczyć. Koń był przerażony, bał się innych zwierząt i ludzi. Drogi wjazdowe zablokowane, transport nie mógł dojechać. Monika, drobna, spokojna kobieta, nie poradziłaby sobie sama. Pokrzykiwanie, klepanie konia, tłum, przerażenie innych koni – to wszystko niesamowicie potęguje stres ludzi i zwierząt. Handlarze, gdy dostrzegą słabość „animalsa”, robią wszystko by utrudnić zajęcie się podopiecznym. Grupa handlarzy-gapiów żywo zainteresowanych sytuacją rosła.
Wykupioną klacz zaczął trzymać anonimowy aktywista, odprowadził ją na bok wiat. Wtedy ich poznaliśmy i wiedzieliśmy już, że jesteśmy tam właśnie po to by ich wesprzeć. Wezwaliśmy inspektora weterynarii, który zbadał klacz – zapalenie oskrzeli ma z pewnością, co więcej? Okaże się dopiero jak stąd wyjedzie. Otaczało nas coraz więcej osób, w większości nieprzychylnych. Inspektor pomógł nam przedostać się na nieco spokojniejszy parking. Tam dołączyli do nas: Kamilew, zaprzyjaźniony lekarz; kowal, który ma z Pegasusa adoptowanego konia; niezawodna ekipa z Horse Partneres; dziewczyny ze Zwierzęcej Polany.
Wszyscy razem uspokajaliśmy i chroniliśmy „naszą” klacz. Co jakiś czas pojawiali się wolontariusze innych fundacji. Ktoś przyniósł siano, inny ktoś poszedł z Moniką po derkę i kantar.
Po ponad 2 godzinach dojechał transport. Niestety, klacz bała się tak bardzo, że nie była wstanie wsiąść do bukamanki. Kolejna atrakcja dla pijanych handlarzy. Propozycje użycia batów – oni nam pokażą jak się ładuje konia. Krzyki, wchodzenie pod nogi klaczy, rozdrażnianie zwierzęcia. W pewnym momencie kowal zawołał ekipę Różala, aby Ci pomógli odgrodzić konia i wolontariuszy od wściekłego tłumu. Chłopaki pojawili się natychmiast, jednak nawet ich siła nie pomagała.
Pojawił się kolejny cichy bohater, właściciel pobliskiej firmy. Pozwolił nam wjechać na swój teren, udzielił bezpiecznego azylu. Przeprowadziliśmy klacz, auto przejechało, Rożal ze swoimi ludzi zasłonił bramę i uniemożliwił wstęp osobom postronnym. Po kilkunastu minutach udało się! „Mała” wsiadła do bukamnki i wyruszyła w drogę po nowe życie…
Na drugi dzień dostaliśmy jej zdjęcia i informację, że dalsza droga była spokojna, wszystko przebiegło wzorcowo. „Nasza mała” nazywana jest teraz Królową (Kłini). I to mówi wszystko o tym, jakie teraz będzie wiodła życie!
Opisaliśmy Wam tę historię by podziękować wszystkim bohaterom. By powiedzieć, że nawet jedno ocalone życie to ogromny sukces. Dla Królowej zmieniło się wszystko, cały jej świat. A my wierzymy, że i cisi, i Ci bardzo głośni bohaterowie wspólnie doprowadzą do zmian. Nie wyeliminujemy w najbliższym czasie sprzedaży zwierząt na rzeź, ale możemy zamknąć takie miejsca jak Skaryszew. Niepotrzebne przystanki na drodze tych biednych zwierząt. Miejsca, które wywołują jedynie dodatkowy ból i strach. STOP TARGOM ZWIERZĄT!
http://polskitarg.pl/petycje/