fbpx
Poparzona chemicznie MAKADAMIA

NIE JESTEŚMY BEZSILNI, NIE BĄDŹMY OBOJĘTNI!

Zacznijmy delikatnie i powiedzmy, że Makadamia nie miała szczęścia w życiu. Urodziła się za naszą wschodnią granicą by całe życie służyć w szkółce jeździeckiej. Niestety, u naszych sąsiadów nie ma żadnych regulacji prawnych pod tym względem a świadomość społeczna jest jeszcze niższa niż u nas.

Dzielna dziewczyna harowała niezliczone godziny, w ziąbie i upale, obwożąc na swoim zmęczonym coraz bardziej grzbiecie ludzi, którzy samą swoją nieadekwatną masą i brakiem umiejętności robili jej krzywdę. Tak fizyczną dla nóg i kręgosłupa, jak i psychiczną – batami, wędzidłami, ostrogami.

Trwało to latami, dzień po dniu. Pomalutku, ale konsekwentnie czyniąc nieodwracalne zmiany. Aż przyszedł dzień, który miał okazać się przełomowy. Niestety, nie w dobrym znaczeniu. Na udzie klaczy pojawiła się dziwna zmiana. Początkowo zupełnie zignorowana, gdyż nie wydzielała żadnych płynów, nie wpływała na zachowanie i użytkowanie Makadamii. Ale rosła, zmieniała się, zaczęło to wyglądać źle i widać było, że jednak jej to przeszkadza. Przyjechał lokalny weterynarz i zaordynował leczenie. I tu zaczyna się prawdziwy dramat.

Nie wiemy co zaczęto stosować na zmianę, ale musiało to być coś wyjątkowo żrącego. Chcąc wypalić niepożądany twór sprawili, że biednej dziewczynie wyżarło kawał nogi. Dodatkowo, próbując jakoś walczyć, odruchem naturalnym próbowała „zdjąć” to z siebie, czym ewidentnie przeniosła żrący środek na swój bok dodając kolejną cegiełkę do już niewyobrażalnego cierpienia.

I nadeszła wojna. Jak wiemy, szczególnie na początku, przejście dla ludzi przez granicę było trudne i męczące. Dla koni – niemożliwe. Czas mijał, walka o ucieczkę trwała, leczenie… nawet złe musiało się urwać.

Ale w końcu się udało, Makadamia razem z innymi końmi dostała się do Polski. Niestety, właścicielka pojechała do Niemiec, a konie – „sprzedaj co możesz”. Nasza dziewczynka przyjechała w stanie strasznym. Rany okropnie się rozrosły, pojawiły się ropnie cieknące paskudnie śmierdzącą ropą. Ból, który przeżywała osiągnął niewyobrażalny poziom. Bardzo miła, ułożona i uległa człowiekowi, z cierpienia stała się „wściekła i agresywna” broniąc się przed człowiekiem zadającym jej cierpienia.

W Polsce nie dało się jej już ukryć, musiała trafić na leczenie. Została zawieziona do kliniki na SGGW. Lekarze załamali ręce, ale nie poddali się.

Zaczęli wdrażać leczenie i poinformowali nas, a my zaczęliśmy swoją walkę – nie tylko o jej zdrowie ale i o przyszłość. Negocjacje trwały długo, ale udało się! Oczywiście, nie był to cud dobrego serca, po prostu koszt leczenia przekroczył rynkową wartość konia – ceny mięsa za kilogram ciała…

Stanowiła już ona tylko wartość rzeźną. Nie zgadzamy się na taki los! Walczymy o jej zdrowie, życie i dobrostan. Po tak koszmarnym życiu i przejściach zasługuje na szansę, prawda? Uratuj z nami Makadamię! Jej życie zależy od Twojej hojności i dobrego serca.

DŁUG W KLNICE DLA KONI TO PONAD 15 000 ZŁTYCH. JEŚLI NIE ZAPŁACIMY TEJ KWOTY, UMOWA SPRZEDAŻY BĘDZIE NIE WAŻNA A MAKADAMII BĘDZIE GROZIŁA RZEŹNIA.

DO TEGO KOSZTY DALSZEGO LECZENIA.

Błagamy – pomóż jej żyć!

WESPRZYJ

Schronisko Pegasus
Folwarczna 3/5 ; 96-321 Musuły

Bank: 09 1140 2004 0000 3502 7983 1182

POMAGAM.PL

Ratując jedno zwierzę nie zmienimy świata, ale dla tego zwierzęcia zmieni się cały świat!

DANE

SCHRONISKO PEGASUS

oddział Fundacji Instytut Empatii

KONTO

MBANK: 09 1140 2004 0000 3502 7983 1182

INTERNATIONAL PAYMENTS

Empathy Institute Foundation with Animals Santctuary Pegasus

Poprzeczna street 31 Żyrardów Poland Zip code: 96-300

IBAN: PL09 1140 2004 0000 3502 7983 1182 BIC/SWIFT: BREXPLPWMBK

MBANK SA address: Senatorska street 18 Warsaw Poland Zip code: 00-950

CONTACT Dominica's phone number +48 533 832 259

MAIL

azyl@pegasus.org.pl

TELEFON

Agata Geilke - +48 791 563 010 ; Olga Banach - +48 508 936 375

WESPRZYJ z TPAY

POMAGAM.PL

Languages »